Przez chwilę zastanawiałam się czy dodać post tematyczny który już w połowie powstał, czy napisać nowy odnośnie wycieczki. Jednak postanowiłam dodać post o Lubogoszczy, bo właśnie tam wyjechałam na trzy dni. Szczerze, to na początku myślałam że ten wyjazd się nie uda i będzie tam nudno. Jednak się myliłam. Zawsze jak myślę że będzie fajnie, to dzieje się coś po czym stwierdzam że ten wyjazd był nie za ciekawy, a tym razem było na odwrót.
Pierwszego dnia po przyjeździe byliśmy na wycieczce edukacyjnej po okolicy obok naszego ośrodka. Po niej tak bardzo bolały mnie nogi bo bardzo dużo wspinaliśmy się pod górę, jednak gdy pomyślę o 'spacerze' który odbył się drugiego dnia, to to była pestka. Tego dnia też z moimi dwoma koleżankami z klasy wyszłyśmy przed ośrodek i porobiłyśmy sobie zdjęcia. Są one raczej, no, jakby to powiedzieć, wstydliwe i żenujące. Tylko 1% z nich można tutaj udostępnić.
Drugi dzień. Jejku, tyle się w nim działo. Jak tylko sobie go przypomnę to zaczynają mnie boleć nogi, ale też chce mi się śmiać. Tego dnia po śniadaniu wyszliśmy na długą i męczącą wycieczkę w góry. Myślałam że będzie lekko, jednak wchodzenie 968m n.p.m. jest wielkim wyzwaniem. Ale muszę przyznać, jestem z siebie dumna że udało mi się dojść na sam szczyt. Oczywiście były takie momenty kiedy z koleżanką miałyśmy prosić nasze opiekunki o powrót. Na szczęście za każdym razem się powstrzymywałyśmy. To uczucie kiedy już znalazłyśmy się w ośrodku było bardzo przyjemne. Wieczorem odbyło się ognisko. Niestety przed samym ogniskiem zaczął strasznie lać deszcz i przenieśliśmy się do ośrodka. Ognisko było najlepszą rzeczą która tam się odbyła. Było dużo śmiechu i zabawy. Kiedy już się skończyło, pomimo tego że już dawno powinna być cisza nocna poszłam do pokoju koleżanki i graliśmy w butelkę. Oczywiście nie obyło się bez głupich pytań i wyzwań znając osoby z mojej klasy. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i przyszła nasza wychowawczyni i kazała wracać do siebie do pokojów.
(przepraszam za jakość, ale blogger jakoś ją zepsuł)
Trzeciego dnia było podsumowanie całego wyjazdu i koleżanki z mojej klasy zorganizowały podchody. Ja byłam w grupie uciekającej. Tak bardzo się nasililiśmy nad znalezieniem dobrej kryjówki, a grupa szukająca nas podglądała i w minutę nas znalazła. Po tym jeszcze kończyliśmy pakowanie i sprzątaliśmy w pokojach. Aż w końcu nadszedł czas wyjazdu. Jechaliśmy około godzinę, droga powrotna była o wiele ciekawsza niż droga do Lubogoszczy. Oczywiście dużo śmiechu i wygłupów. Nie obyło się też bez upomnień przez nauczycieli. Po dojechaniu do Krakowa poszłam z koleżankami na frytki bo myślałam że wybuchnę z głodu. Jednak po tym czekał mnie jeszcze godzinny powrót do domu.
Mam nadzieję że post się podobał. Piszcie w komentarzach jakich postów powinno być więcej.